Była sobie stolica imperium Inków…

18 List

No i niestety w Cuzco się nie zakochałam. Ciężko to wytłumaczyć, bo to bardzo atrakcyjne miasto. Położone w środku Andów, w przepięknej żyznej dolinie, z niezliczonymi śladami niezwykłej cywilizacji Inków i imponującą architekturą kolonialną. Cuzco tętni życiem, jest magnesem na turystów z całego świata. Miejscami przepiękne, a gdzie indziej obskurne. Urocze, choć często strome, wąskie uliczki. Lokalne jadłodajnie i wykwintne restauracje kuchni z całego świata. Sklepiki z pamiątkami, salony masażu i tatuażu, milion agencji turystycznych. Maszerujące w tę i z powrotem po głównym placu Indianki, ubrane w tradycyjne stroje, z małymi kózkami na rękach, nachalnie zachęcające turystów do zrobienia im zdjęcia za drobną opłatą. Małoletni pucybuci oceniający swoje szanse na zarobek patrząc na obuwie wszechobecnych zwiedzających. Przechodząca co jakiś czas starsza pani z warkoczami do pasa, w wielkiej wielowarstwowej spódnicy i niedorzecznym kapeluszu. Z lamą na sznurku. Niesamowite kościoły, pobudzające wyobraźnię ruiny, nocne kluby, szkoły hiszpańskiego, hotele wszelkiej maści… Mogłabym tak w nieskończoność. W Cuzco jest wszystko. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

A jednak dla mnie wcale nie ma tu tej wspaniałej aury, którą zachwycają się rzesze przyjezdnych. Infrastruktura turystyczna jest rzeczywiście imponująca i jeśli ktoś potrzebuje odpoczynku i ułatwień, to na pewno się tu znakomicie odnajdzie. Nie do końca jednak rozumiem zachwyty nad rzekomo unoszącą się w powietrzu tajemniczą i niezwyciężoną energią Inków. Nad magią tego miasta, które jak dla mnie jest najwyżej smutnym przypomnieniem zbrodni hiszpańskich konkwistadorów. Jak mogę piać peany nad kupą gruzu pozostałą po niesamowitych budowlach tej intrygującej cywilizacji, skoro wiem, że sprawcą ich rozkładu nie był czas, a arogancja, bezmyślność i okrucieństwo Europejczyków? Jak mogę do końca docenić rzeczywiste piękno licznych kościołów, skoro prawie każdy z nich został zbudowany na miejscu dawnej inkaskiej świątyni, po uprzednim zrównaniu jej z ziemią, na jej fundamentach i z tych samych kamieni? Jak mogę podzielać entuzjazm przewodników (często, o ironio, rdzennego pochodzenia), którzy z dumą pokazują mi wzajemne przenikanie elementów wierzeń tubylczej ludności sprzed kolonizacji z elementami narzuconego im katolicyzmu? Zwłaszcza że proporcje są tak zaburzone? I co z tego, że Indianie nauczyli się malować religijne obrazy na styl europejski, że przemycali w nich indiańskie rysy twarzy, że Jezus na Ostatniej Wieczerzy nie je chleba, a lokalny przysmak, świnkę morską? To ma być ta niesamowita energia? Ja czułam coś dokładnie odwrotnego. Być może jestem zbyt naiwna, bo przecież cała historia ludzkości to szereg podbojów, zbrodni i niesprawiedliwości. Być może powinnam po prostu dorosnąć. To było przecież tak dawno temu. A jednak pobyt w Cuzco uświadomił mi, że nad pewnymi rzeczami nie potrafię przejść do porządku dziennego. Mimo że to było tak dawno temu. Mimo że narzucone tubylczej ludności przez Hiszpanów wielowarstwowe spódnice i niedorzeczne kapelusze znakomicie się przyjęły i udanie uchodzą za tradycyjne stroje południowoamerykańskich Indian dodając im charakteru i kolorystyki. I mimo że kościoły w Peru są pełne, a Indianie na swój sposób niezwykle religijni, choć wciąż oddają hołd Pachamamie, Matce Ziemi, na równi z Jezusem. Po prostu serce mi się kraje, jak pomyślę o tym, co Europejczycy zrobili z tożsamością tej ludności. A w Cuzco widać to i czuć szczególnie dobitnie. Dlatego nie mogłam się w nim zakochać. [-a.]

WIĘCEJ ZDJĘĆ – TUTAJ

WIĘCEJ ZDJĘĆ – TUTAJ

Komentarzy 7 to “Była sobie stolica imperium Inków…”

  1. eulalia87 18 listopada 2011 @ 07:49 #

    to prawda, cusco nie robi szczególnego wrażenia… ale i tak cieszę się, że tam byłam… i chętnie bym wróciła… byliście już w Silustani, to dla mnie było magiczne miejsce – niby nic: przestrzeń, kilka grobów, jezioro i góry, a jednak była w tym miejscu jakaś magia 🙂

  2. Pani Koala vel Kinga 18 listopada 2011 @ 10:41 #

    Bardzo, bardzo chciałabym tam pojechać. Cała Ameryka Południowa jest moim marzeniem, jeszcze nie wiem jak, ale je spełnię 🙂 Mnie też się serce kraje na myśl jak wielką część tych niesamowitych cywilizacji zniszczyli Europejczycy. Bardzo bym chciała się cofnąć w czasie i zobaczyć jak to wyglądało zanim wpadliśmy im z buciorami do domu. Piękne zdjęcia, jak zwykle 🙂

  3. telemach 18 listopada 2011 @ 22:39 #

    „Po prostu serce mi się kraje, jak pomyślę o tym, co Europejczycy zrobili z tożsamością tej ludności”

    Europejczycy?
    Zapoczątkowali. Potem już przez stulecia „robiło się” raczej samo. A zupełnie własnymi, miejscowymi siłami od nieomal 200 lat. Tożsamość to dziwne stworzenie. Powstaje zawsze na gruzach i zgliszczach uprzedniej. Wszędzie.

    • bezdomu 19 listopada 2011 @ 03:49 #

      a ja głupia dalej nie mogę się z tym do końca pogodzić 😉

      • telemach 19 listopada 2011 @ 23:34 #

        „a ja głupia dalej nie mogę się z tym do końca pogodzić”

        Eetam. Nie jesteś w tym sama. 😉

        A tak poważniej: ta przedkolumbijska inkaska tożsamość też musiała powstać na gruzach i szczątkach. Proces ten zwykli antropolodzy kultury zwać postępem cywilizacyjnym, czasem jednak można mieć poważne wątpliwości. Pobieżne spojrzenie na timetable obszaru działa jak prysznic: Inkowie byli krótko i zgładzili niebywałą różnorodność po której pozostały jedynie skorupy:
        http://en.wikipedia.org/wiki/Cultural_periods_of_Peru

        Ale tak już jest: żałujemy tylko utraty tego co jesteśmy w stanie objąć wyobraźnią. Nie bacząc na to co było przedtem.

      • bezdomu 20 listopada 2011 @ 18:50 #

        Tak, to prawda, ciężko pogodzić się z taką definicją postępu.
        I tak, Inkowie żyli tam krótko i rzeczywiście z poprzednikami też się nie patyczkowali. Zdaję sobie sprawę, że opisałam jedynie skrawek rzeczywistości historycznej, że taka jest kolej rzeczy i tyle. Po prostu w Cuzco bardzo namacalne są skutki właśnie tej relacji, stąd moja tak emocjonalna reakcja. 🙂 pozdrawiam serdecznie.

  4. Isabel 27 stycznia 2012 @ 19:53 #

    „Potem już przez stulecia „robiło się” raczej samo. A zupełnie własnymi, miejscowymi siłami od nieomal 200 lat.”

    Panie Telemachu:
    To nie takie proste, ponieważ w 1824 gdy ostatni wicekról Hiszpanii w Peru podpisał kapitulację, wyzwolili się kreole pochodzenia hiszpańskiego, a nie rdzenni tubylcy. Pani Asia to świetnie ujęła i opisała.

Dodaj odpowiedź do telemach Anuluj pisanie odpowiedzi