Megakuchnia

18 Sier

Nawet 100,000 (!)  ludzi dziennie odwiedza to miejsce.  Tłum pielgrzymów nieustannie okrąża platformy okalające basen, na środku którego stoi ta ważna złota budowla. Złota Świątynia Sikhów. To tu modli się i składa hołd Świętej Księdze, je wspólne posiłki w gigantycznej stołówce i śpi w tutejszych wielkich dormitoriach albo po prostu wprost pod daszkami na marmurowych podłogach. Zwyczajowe datki i tradycja krótkich wolontariatów w tym świętym miejscu, które nigdy nie zamyka swoich bram, pozwalają na prowadzenie wyjątkowej działalności. Noclegi i posiłki są tutaj zapewnione całkowicie za darmo. Oszałamiające wrażenie robią magazyny i kuchnie, gdzie na bieżąco dostarczane tony mąki, przypraw, oleju, jajek i warzyw są obierane, mieszane, gotowane, lepione i wypiekane przez setki ludzi pracujących całkiem społecznie. Pracujące całą dobę trzy ogromne prasy z podłączonymi piecami  wypluwają z siebie nawet do 80,000 placków dziennie. Jako że i to nie wystarcza dla nigdy niekończącego się tłumu, dziesiątki ludzi siedzą przy niskich stołach i lepią je starym sposobem – ręcznie. W wielu ogromnych kotłach, w  których zmieściłoby się po kilka osób, powoli mieszane są zupy i tradycyjne indyjskie curry. Wszystko to jest momentalnie wchłaniane w stołówkach, przez usadowioną w rzędach, nieprzerwaną kolejkę ludzi. Zaraz po posiłku naczynia lądują na wózkach i jadą do zmywalni, gdzie kolejne setki ochotników myją je kolejno sześć razy (!) w kilkumetrowych zmywakach. Cała operacja nigdy się nie zatrzymuje. Miejsce otwarte jest 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. Sprawia wrażenie sporej fabryki, gdzie wszyscy pracują bez pensji. Niesamowite. Świątynia stoi otworem dla wszystkich. Sikhizm zakłada równość wszystkich ludzi – niezależnie od rasy, wyznania czy płci. Dlatego można tu wejść wszędzie bez żadnych przeszkód i w dowolnym momencie, bez pytania dołączyć się na przykład do pomocy w kuchni. Skoro wszyscy są równi, to wszystkie posiłki jedzone są razem, ramię w ramię na podłodze. Poza ochotnikami gotującymi i zmywającymi naczynia są też tacy, którzy w kółko zmywają marmurowe podłogi Świątyni, oczyszczają zbiornik z nieczystości czy nawet, bez żadnej zapłaty, oprowadzają  zachodnich turystów, wprowadzając ich w tajniki swej religii.  Ciągły napływ ludzi sprawia, że nawet jeśli każdy będzie pomagał kilka dni, albo nawet tylko kilka godzin, rąk do pracy nigdy nie braknie. Powiem szczerze, zaczarowało mnie to miejsce. Cztery dni spędziłem badając zakamarki Świątyni i jej okolice. Sikhowie codziennie okazywali się niezwykle inteligentnymi ludźmi o wielkich sercach. Będąc w  mniejszości (ok. 1% populacji Indii) są w pewnym sensie elitą.  Zwykle wykształceni, prowadzący biznesy. Sikhowie to często bardzo wpływowi ludzie.

Sikhizm to religia, która powstała w XV w. w Indiach.  Sprzeciwia się wojnom religijnym i uznaje nazywanie bogów różnymi imionami. Skupia się wokół nauk swoich dziesięciu guru i świętej księgi, która według tradycji musi być w świątyni zawsze przez kogoś czytana. W oknach wielu małych salek widać wiernych, którzy przyjechali tu tylko na kilka dni, aby w kilkugodzinnych sesjach wchłonąć  księgę od deski do deski. Co wieczór księga, w centrum procesji, przenoszona jest na noc do strzeżonego pokoju, w którym kładziona jest na specjalnie skonstruowanym łóżku (!). Nieliczni wybrani, którzy posiadają jej kopię, mogli ją otrzymać dopiero po uprzednim sprawdzeniu (w tym celu przeprowadzane są specjalne kontrole), że w domu takiego szczęściarza jest specjalny pokój z takim właśnie łóżkiem. Poza tym wyznawcy  posiadają swoje nieodłączne symbole, po których można ich poznać. W turbany, które noszą codziennie, zawijają swoje długie włosy (nie wolno ich nigdy ścinać). Brody podwiązują sprytnie na szyi, aby im nie przeszkadzały i wyglądały schludnie. Poza tym bransoletka z metalu na nadgarstku mająca przypominać podobno o ciężarze złych czynów, luźna bielizna (znak skromności), drewniany grzebyk na szczycie głowy (do wyczesywania złych myśli) i mały, kilkunastocentymetrowy sztylet zawieszony na lince pod ubraniem. A sztylet stąd, że od zawsze uważali się za obrońców słabszych. Tak naprawdę wyjaśnienia tych symboli są różne, zarówno duchowe jak i praktyczne.

Złota świątynia to miejsce wyjątkowe w tym kraju. Jest naprawdę czysto, jedzenie jest przygotowywane higieniczne, woda jest filtrowana a to wszystko w dodatku za darmo. Jest bardzo turystycznie, ale jakoś tak nienachalnie. Samo miasto Amritsar też okazało się przyjazne. Pełne ciekawych, uczciwych ludzi, co jest samo w sobie nietypowe jak na jakikolwiek turystyczny punkt Indii. Miły akcent na zakończenie tej części podróży, bo nadszedł czas ruszać do stolicy, żegnać się z Azją… ciekawe na ile? [-k.]

WIĘCEJ ZDJĘĆ – TUTAJ
WIĘCEJ ZDJĘĆ – TUTAJ 

Komentarze 3 to “Megakuchnia”

  1. Pani Koala vel Kinga 18 sierpnia 2011 @ 11:12 #

    Obiecałam i jestem i będę na pewno 🙂 Po pierwsze chciałam powiedzieć, że przez Was zaczęło mnie znowu nosić. Wcześniej niż się spodziewałam, noż kurde jakiś moment stabilizacji by się przydał, a nie tak przed wakacjami, przeprowadzką i w ogóle 😉
    Po drugie zaczęło kusić. A czy ja tak na pewno tę karierę z powrotem chcę…? A może tak siłą rozpędu…?
    Po trzecie – zakochałam się w zdjęciach. Przepiękne, dokumentujące to co lubię najbardziej – ludzi. Jak będę duża też takie będę robić 🙂

    Nie przeczytałam jeszcze archiwum, więc nie będę zadawać głupich pytań (a skąd pomysł, a na jak długo? ;)) Uzupełnię wiedzę, a potem nie macie innego wyjścia jak przygarnąć nad dwoje, wpakować w walizki i tachać ze sobą 🙂

    PS. Jak na naszego bloga trafiliscie?

  2. agattaca 18 sierpnia 2011 @ 12:53 #

    super zdjecia!!! jak zawsze!! you captured India´s vibes perfectly!

    • Kasia 18 sierpnia 2011 @ 19:52 #

      Piękne zdjęcia!
      Miejsce niezwykłe.
      Sama byłam tam kilka tygodni temu, niestety nie udało mi się tak pięknie uchwycić klimatu tego miejsca.
      No ale praktyka czyni mistrza 🙂
      Pozdrawiam, a wy nadal w Polsce czy już w Ameryce?

Dodaj odpowiedź do Pani Koala vel Kinga Anuluj pisanie odpowiedzi